Przejdź do głównej zawartości

kwiecień - plecień

...bo przeplata...

... radość, zachwyt, wielkie wzruszenie gdy z małych usteczek padło kolejne słowo :)
tym razem była to MUCHA :)...

... złość, nerwy, kłótnie...
... i uczucie lekkości w momencie powiedzenia NIE  !!!
....ale każdy ma swoje granice, prawda ?

źródło: internet

Komentarze

  1. mucha - z tym słowem mam miłe wspomnienia ;)
    miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnie,że też Ci się miło kojarzy :-)
      wzajemnie :-)

      Usuń
  2. jasne...
    haha ciekawe słowa maluch wybiera :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, a propos muchy :)
    Zobacz :)
    https://www.youtube.com/watch?v=feQwvE8pWtM

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha, na muchę bym nie wpadła :D Rzeczywiście, każdy z nas ma jakieś granice, których musi pilnować :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ,,mucha,,pieknie:P**..............a zasady jakies musza byc i trzeba sie ich trzymac:P

    OdpowiedzUsuń
  6. Dokładnie są granice:-) i trzeba je pilnować...
    Ściskam kochana

    OdpowiedzUsuń
  7. granice łatwo przekroczyć, trzeba bardzo uważać...:***** mucha!!!! piękne słowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie....a moja granica została przekroczona....buziaki ;*

      Usuń
  8. Wiosna to jakieś fatum jeśli chodzi o przekraczanie granic...

    OdpowiedzUsuń
  9. To prawda, każdy ma granice i niebezpiecznie jest te granice nie tylko przekraczać, ale i przesuwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się mądre słowa niestety nie wszyscy o tym wiedzą...

      Usuń
  10. Ty masz i tak wyjątkowo długą granicę cierpliwości heh.
    Trzeba walczyć o swoje.
    A maluch przynosi mnóstwooo radości :)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Mucha słowo fajne, choć samych much bardzo nie lubię. Moje koty kochają na nie polować, i zbiły mi już dwa wazony i doniczkę skacząc po parapetach. :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no z takich małych usteczek to słowo świetnie brzmi :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szare serce

O Tak! Jestem 3 razy na tak :D Walentynki 2015 były niesamowite bez dwóch zdań! Bukiet kwiatów, które uwielbiam... obiad we dwoje... znacząca wymiana spojrzeń... wspominki... i wreszcie seans 50 twarzy Greya! Jak przy każdym filmie są zadowoleni i krytycy.... Moje odczucia? Totalnie się zakochałam :D Jestem oczarowana :) Główni aktorzy? Dakota Johnson - od razu ją polubiłam...co do Jamiego Dornana na początku nie byłam przekonana czy będzie odpowiedni do tej roli ale jak tylko zobaczyłam go w pierwszej minucie - wiedziałam,że tylko on może być Greyem! Było dokładnie tak jak sobie wyobrażałam podczas lektury :) nie widzę żadnych minusów a o plusach mogłabym rozmawiać non stop! Muzyka do filmu również mnie urzekła :) Reasumując całość to dla mnie strzał w 10!  Nie obchodzą mnie opinie,że to porno czy erotyka dla mamusiek...każdy ma swoje zdanie :P jedno jest pewne: w Greyu naprawdę można się zakochać... źródło

Wiosna coraz bliżej?

Temperatura i widoki za oknem wskazują na nadchodzącą wiosnę... Samopoczucie powoli się poprawia...zaczynamy 12 tydzień :) Luty przeleciał mi przez palce, gdzieś go zgubiłam pomiędzy pączkami a Greyem ;-) W domu niewielkie przemeblowanie,a dało więcej przestrzeni i zrobiło się lepiej... W głowie,serduchu i myślach powolutku wykluwa się wiosna... Mówiłam już jak kocham zupy? ziemniaczana,która wyszła spontanicznie okazała się rewelacyjna :D jeszcze dziś w pracy będę się nią raczyć z prawdziwą przyjemnością :) Wierzę,że z końcem pierwszego trymestru poczuję się już w pełni sił i w marcu odświeżę swoje włoski stęsknione jasnych pasemek :) pobuszuję też za ciuszkami i wreszcie znajdę czas na ploty z siostrą :) marzec zacznie się dość intensywnie: imieniny męża, urodziny siostry,a później badanie USG i może już okaże się kto zamieszkuje brzuch... tak więc byle do marca! luty pożegnam bez sentymentu...   źródło

1,2,3,4...

zastanawialiście się kiedyś nad upływem czasu? w dzieciństwie miałam go pod dostatkiem... dzień się dłużył...noc mijała szybko... człowiek zastanawiał się co z tym czasem zrobić... dzisiaj...muszę wszystko porządnie planować, organizować, zapisywać żeby ten dzień zapełnić maksymalnie ile się da i wszystko pozałatwiać... nie za bardzo mi się to podoba... a może nie liczyć godzin, lat...? jedno jest pewne: czas pędzi nieubłaganie...uświadomiłam to sobie po raz n-ty...tym razem w kolejce na badania okresowe do pracy...a przecież nie tak dawno je robiłam...ta...3 lata temu... źródło: internet