Przejdź do głównej zawartości

"Nasz listopad przemoczony...

...chodzi wiecznie przeziębiony..."

opis miesiąca z bajki mojej córki...

a u nas wręcz odwrotnie...
Nasz listopad jest przytulaśny...
ciepły...uroczy...ogrzewający światłem świec...
rozmowny...
mimo,że deszczowy to magiczny...


                                                                              źródło

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Twój też taki może być :) wystarczy pozytywne nastawienie :)

      Usuń
  2. U mnie dzisiaj zaczął padać śnieg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wow nieźle! u nas zapowiadali niby jutro,ciekawe czy się sprawdzi :)

      Usuń
  3. Gdy człowiek otacza się bliskimi osobami nawet deszcze nie zakłóci szczęścia;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, Ty swoim optymizmem życiowym potrafisz zaczarować nawet najbrzydszą pogodę!! :):* i sprawić, że jest pięknie!!!
    Całusy! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękną aurę można sobie samemu stworzyć, tylko trzeba chcieć, tak jak Ty Sisi :) Niezależnie od tego, co za oknem :)
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziś wysprzątałam całe mieszkanie, zapaliłam świece i pogoda za oknem w takim klimacie wcale mi nie przeszkadza :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja uwielbiam jesienne wieczory, ale teraz chodze troche zakrecona i senna… :)) Oby do wiosny :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi listopad przez ostatnie dwa dni dał nieźle w kość. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak zmarzłam. Wczoraj nie mogłam wyjść spod koca, bo cała się trzęsłam (mimo iż kaloryfer był rozkręcony na maksa). Na szczęście dziś jest już okej. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niestety mój listopad jest pełen nerwów ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj...mam nadzieję,że teraz będzie już tylko spokojniej :*

      Usuń
  10. Ja też umilam sobie listopad blaskiem i zapachem świec ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. uwielbiam wszystkie jesienne miesiace - a z rozpalonymi wieczorem swieczkami to juz w ogole :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój listopad do tej pory był obsmarkany, dlatego też nie mógł być przytulaśny ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mój listopad nie jest zły, choć trochę dołujący:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szare serce

O Tak! Jestem 3 razy na tak :D Walentynki 2015 były niesamowite bez dwóch zdań! Bukiet kwiatów, które uwielbiam... obiad we dwoje... znacząca wymiana spojrzeń... wspominki... i wreszcie seans 50 twarzy Greya! Jak przy każdym filmie są zadowoleni i krytycy.... Moje odczucia? Totalnie się zakochałam :D Jestem oczarowana :) Główni aktorzy? Dakota Johnson - od razu ją polubiłam...co do Jamiego Dornana na początku nie byłam przekonana czy będzie odpowiedni do tej roli ale jak tylko zobaczyłam go w pierwszej minucie - wiedziałam,że tylko on może być Greyem! Było dokładnie tak jak sobie wyobrażałam podczas lektury :) nie widzę żadnych minusów a o plusach mogłabym rozmawiać non stop! Muzyka do filmu również mnie urzekła :) Reasumując całość to dla mnie strzał w 10!  Nie obchodzą mnie opinie,że to porno czy erotyka dla mamusiek...każdy ma swoje zdanie :P jedno jest pewne: w Greyu naprawdę można się zakochać... źródło

Wiosna coraz bliżej?

Temperatura i widoki za oknem wskazują na nadchodzącą wiosnę... Samopoczucie powoli się poprawia...zaczynamy 12 tydzień :) Luty przeleciał mi przez palce, gdzieś go zgubiłam pomiędzy pączkami a Greyem ;-) W domu niewielkie przemeblowanie,a dało więcej przestrzeni i zrobiło się lepiej... W głowie,serduchu i myślach powolutku wykluwa się wiosna... Mówiłam już jak kocham zupy? ziemniaczana,która wyszła spontanicznie okazała się rewelacyjna :D jeszcze dziś w pracy będę się nią raczyć z prawdziwą przyjemnością :) Wierzę,że z końcem pierwszego trymestru poczuję się już w pełni sił i w marcu odświeżę swoje włoski stęsknione jasnych pasemek :) pobuszuję też za ciuszkami i wreszcie znajdę czas na ploty z siostrą :) marzec zacznie się dość intensywnie: imieniny męża, urodziny siostry,a później badanie USG i może już okaże się kto zamieszkuje brzuch... tak więc byle do marca! luty pożegnam bez sentymentu...   źródło

1,2,3,4...

zastanawialiście się kiedyś nad upływem czasu? w dzieciństwie miałam go pod dostatkiem... dzień się dłużył...noc mijała szybko... człowiek zastanawiał się co z tym czasem zrobić... dzisiaj...muszę wszystko porządnie planować, organizować, zapisywać żeby ten dzień zapełnić maksymalnie ile się da i wszystko pozałatwiać... nie za bardzo mi się to podoba... a może nie liczyć godzin, lat...? jedno jest pewne: czas pędzi nieubłaganie...uświadomiłam to sobie po raz n-ty...tym razem w kolejce na badania okresowe do pracy...a przecież nie tak dawno je robiłam...ta...3 lata temu... źródło: internet