Przejdź do głównej zawartości

Jeżycjada

Z przyjemnością wracam do dzieciństwa
Wszystko zaczęło się w 5 klasie podstawówki...w ramach zastępstwa na języku polskim nauczycielka przeczytała nam fragment książki Małgorzaty Musierowicz...wchłonęłam...przepadłam...
Seria JEŻYCJADA zachwyca od lat dzieci,młodzież,a ostatnio nawet dorosłych ;)
zaczęłam kompletować od nowa :)
poczułam się jak mała dziewczynka :)))))



Komentarze

  1. Bardzo dobry wybór!!!! Ja też ją uwielbiam (i serię, i autorkę)! http://virgo1982.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fanie jest czasem wrócić do czasów dziecinstwa:)
    cieplutkie uściski kochana

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam tę autorkę jeszcze z czasów podstawówki :)
    Pozdrawiam serdecznie, mój blog/KLIK :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie u mnie to sie zaczelo w podstawówce :)

      Usuń
  4. kiedyś zaczytywałam się w jej książkach,piękne czasy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja często wracam do książek które już dawno temu czytalam

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny motyw, do ulubionych książek zawsze chętnie się wraca <3
    ale tej serii nigdy nie trawiłam heh :P
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak byłam młodsza to też przeczytałam wszystkie książki z tej serii :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A wiesz, że ja jej nigdy nie czytałam? I właśnie mam w planach to nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam :D Na blogu jest gdzieś nawet recenzja tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnio czytałam/ bądź oglądałam o tych książkach u Lifemanagerki :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ja też kolekcjonuje ostatnio książki, ale prezentera motoryzacyjnego :)

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie "Dzieci z Bullerbyn" są takim powrotem do dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale numer, a Ja ostatnio polecałam Synowi aby sobie wypożyczył książki Musierowicz. wspominam je z łezką w oku :)

    OdpowiedzUsuń
  14. oj Musierowicz ma wiele czytelniczek...

    OdpowiedzUsuń
  15. O kurcze, a wiesz, że ja nigdy, przenigdy jej nie czytałam?

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie znam, ale miło jest znaleźć książkę, która po latach przenosi nas wstecz, do lat dzieciństwa. ^^ Taka magia książek <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szare serce

O Tak! Jestem 3 razy na tak :D Walentynki 2015 były niesamowite bez dwóch zdań! Bukiet kwiatów, które uwielbiam... obiad we dwoje... znacząca wymiana spojrzeń... wspominki... i wreszcie seans 50 twarzy Greya! Jak przy każdym filmie są zadowoleni i krytycy.... Moje odczucia? Totalnie się zakochałam :D Jestem oczarowana :) Główni aktorzy? Dakota Johnson - od razu ją polubiłam...co do Jamiego Dornana na początku nie byłam przekonana czy będzie odpowiedni do tej roli ale jak tylko zobaczyłam go w pierwszej minucie - wiedziałam,że tylko on może być Greyem! Było dokładnie tak jak sobie wyobrażałam podczas lektury :) nie widzę żadnych minusów a o plusach mogłabym rozmawiać non stop! Muzyka do filmu również mnie urzekła :) Reasumując całość to dla mnie strzał w 10!  Nie obchodzą mnie opinie,że to porno czy erotyka dla mamusiek...każdy ma swoje zdanie :P jedno jest pewne: w Greyu naprawdę można się zakochać... źródło

Wiosna coraz bliżej?

Temperatura i widoki za oknem wskazują na nadchodzącą wiosnę... Samopoczucie powoli się poprawia...zaczynamy 12 tydzień :) Luty przeleciał mi przez palce, gdzieś go zgubiłam pomiędzy pączkami a Greyem ;-) W domu niewielkie przemeblowanie,a dało więcej przestrzeni i zrobiło się lepiej... W głowie,serduchu i myślach powolutku wykluwa się wiosna... Mówiłam już jak kocham zupy? ziemniaczana,która wyszła spontanicznie okazała się rewelacyjna :D jeszcze dziś w pracy będę się nią raczyć z prawdziwą przyjemnością :) Wierzę,że z końcem pierwszego trymestru poczuję się już w pełni sił i w marcu odświeżę swoje włoski stęsknione jasnych pasemek :) pobuszuję też za ciuszkami i wreszcie znajdę czas na ploty z siostrą :) marzec zacznie się dość intensywnie: imieniny męża, urodziny siostry,a później badanie USG i może już okaże się kto zamieszkuje brzuch... tak więc byle do marca! luty pożegnam bez sentymentu...   źródło

1,2,3,4...

zastanawialiście się kiedyś nad upływem czasu? w dzieciństwie miałam go pod dostatkiem... dzień się dłużył...noc mijała szybko... człowiek zastanawiał się co z tym czasem zrobić... dzisiaj...muszę wszystko porządnie planować, organizować, zapisywać żeby ten dzień zapełnić maksymalnie ile się da i wszystko pozałatwiać... nie za bardzo mi się to podoba... a może nie liczyć godzin, lat...? jedno jest pewne: czas pędzi nieubłaganie...uświadomiłam to sobie po raz n-ty...tym razem w kolejce na badania okresowe do pracy...a przecież nie tak dawno je robiłam...ta...3 lata temu... źródło: internet