Przejdź do głównej zawartości

małe radości

Kocham oglądać fotografie...
mieć je w ręku, zachwycać się, wzruszać, uśmiechać...
a potem schować do albumu...
każdą na swoje wyjątkowe miejsce...
zdjęcia z komputera średnio do mnie przemawiają...
dlatego dałam do wywołania i czekam aż trafią w moje ręce
i ramki...
za każdym razem gdy na nie spojrzę,
będę wspominać te uchwycone chwile...
uwielbiam ten moment...




Komentarze

  1. Ja już od dawna planuję wywołanie zdjęć i jakoś mi nie wychodzi, muszę się za to w końcu zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tez tak mam...zaplanowalam nawet,ze sciana w pokoju dziennym bedzie taka nasza galeria...
    pamietasz o wyzwaniu? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o proszę to fajny pomysł :)
      pamiętam kochana,ale to dopiero w przyszłym tygodniu :)

      Usuń
  3. Uwielbiam mieć zdjęcia w ramkach :)
    Słodziutka jest ta malutka :D

    MSjournalistic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham fotografię, zabieram je ze sobą wszędzie. Oglądam wspominam - kurcze fotografia przypomina o latach
    Pozdrawiam
    eksperyment-przemijania.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przypomina ale przypomina też wspaniałe chwile :)

      Usuń
  5. Ja też uwielbiam zdjęcia w formie tradycyjnej, ale w przeciągu kilku miesięcy uzbierało mi się ich do wywołania już prawie dwieście, a pieniędzy trochę szkoda :c

    OdpowiedzUsuń
  6. ja drukuję zdjęcia i robię albumy :) zgadza się, to nie to samo co zdjęcia na komputerze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też bardzo lubię oglądać zdjęcia a przede wszystkim je robić:)
    BUZIAKI kochana

    OdpowiedzUsuń
  8. nie pamietam, kiedy ostatnio wywoływałam zdjęcia :-))
    ślubne może ???
    dawne dzieje :-)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpowiedzi
    1. ja właśnie mam 2 nowe i niecierpliwie czekam aż schowam tam fotki :)

      Usuń
  10. A ja właśnie zbieram się do wywołania zdjęć z naszego ślubu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja większość zdjęć mam jednak w komputerze, ale zawsze kilka znajduje się w ramkach żeby przypominały o fajnych momentach :)
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szare serce

O Tak! Jestem 3 razy na tak :D Walentynki 2015 były niesamowite bez dwóch zdań! Bukiet kwiatów, które uwielbiam... obiad we dwoje... znacząca wymiana spojrzeń... wspominki... i wreszcie seans 50 twarzy Greya! Jak przy każdym filmie są zadowoleni i krytycy.... Moje odczucia? Totalnie się zakochałam :D Jestem oczarowana :) Główni aktorzy? Dakota Johnson - od razu ją polubiłam...co do Jamiego Dornana na początku nie byłam przekonana czy będzie odpowiedni do tej roli ale jak tylko zobaczyłam go w pierwszej minucie - wiedziałam,że tylko on może być Greyem! Było dokładnie tak jak sobie wyobrażałam podczas lektury :) nie widzę żadnych minusów a o plusach mogłabym rozmawiać non stop! Muzyka do filmu również mnie urzekła :) Reasumując całość to dla mnie strzał w 10!  Nie obchodzą mnie opinie,że to porno czy erotyka dla mamusiek...każdy ma swoje zdanie :P jedno jest pewne: w Greyu naprawdę można się zakochać... źródło

Wiosna coraz bliżej?

Temperatura i widoki za oknem wskazują na nadchodzącą wiosnę... Samopoczucie powoli się poprawia...zaczynamy 12 tydzień :) Luty przeleciał mi przez palce, gdzieś go zgubiłam pomiędzy pączkami a Greyem ;-) W domu niewielkie przemeblowanie,a dało więcej przestrzeni i zrobiło się lepiej... W głowie,serduchu i myślach powolutku wykluwa się wiosna... Mówiłam już jak kocham zupy? ziemniaczana,która wyszła spontanicznie okazała się rewelacyjna :D jeszcze dziś w pracy będę się nią raczyć z prawdziwą przyjemnością :) Wierzę,że z końcem pierwszego trymestru poczuję się już w pełni sił i w marcu odświeżę swoje włoski stęsknione jasnych pasemek :) pobuszuję też za ciuszkami i wreszcie znajdę czas na ploty z siostrą :) marzec zacznie się dość intensywnie: imieniny męża, urodziny siostry,a później badanie USG i może już okaże się kto zamieszkuje brzuch... tak więc byle do marca! luty pożegnam bez sentymentu...   źródło

1,2,3,4...

zastanawialiście się kiedyś nad upływem czasu? w dzieciństwie miałam go pod dostatkiem... dzień się dłużył...noc mijała szybko... człowiek zastanawiał się co z tym czasem zrobić... dzisiaj...muszę wszystko porządnie planować, organizować, zapisywać żeby ten dzień zapełnić maksymalnie ile się da i wszystko pozałatwiać... nie za bardzo mi się to podoba... a może nie liczyć godzin, lat...? jedno jest pewne: czas pędzi nieubłaganie...uświadomiłam to sobie po raz n-ty...tym razem w kolejce na badania okresowe do pracy...a przecież nie tak dawno je robiłam...ta...3 lata temu... źródło: internet