Przejdź do głównej zawartości

dom

każdy z nas ma marzenia związane ze swoimi czterema kątami....
mam i ja...
mieszkanko w centrum miasta...
dusza moja tęskni do rodzinnych kątów...
sentyment, wspomnienia, klimat...historia...
wczorajsza rozmowa ze szwagierką...ona myśli o budowie domu....
zaskoczona bo...mnie to w ogóle nie kręci....
moje serce ciągnie do śródmieścia....tam się wychowałam, urodziłam i żyłam :)
na szczęście to tylko 20 min do rodziców...
ale kiedyś...będę miała 5 na piechotę !
grunt to POZYTYWNE MYŚLENIE

o czym marzycie myśląc o swoim gniazdku?
wielkie zmiany, przeprowadzki, remont, a może...nic nie trzeba ruszać ?

źródło: internet



Komentarze

  1. U mnie wszedzie remonty w perspektywach :) I choc zycie dalo mi takze szanse na dom na wsi, to moje prawdziwe miejsce jest w centrum duzego miasta. Moze dlatego nie wyobrazam sobie nie miec swego kawalka podlogi w Paryzu gdzie dopiero czuje sie jak ryba w wodzie. Nawet w Brukseli jestem dosc blisko centrum, z dobrym dojazdem do pracy i teatrow :))
    TAk to chyba teatrow mi najbardziej brak gdy jestem na wsi :))
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj kochana w Paryżu to też bym chciała mieć swój kąt...ale taki np. na wakacje :)
      pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  2. Tak naprawdę tam gdzie mieszkam jest bajecznie i bardzo mi tu dobrze...
    Zawsze chce się jakiś zmian we wnątrz:):):):)
    Marzy mi się jedynie domek z widokiem na morze:):):) Czułabym się jak w raju!!!!:):):)
    Życzę ci kochana, spełnienia wszystkich marzeń, buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję a ja Tobie Natalio z całego serducha :*

      Usuń
  3. Mi to się marzy własny dom mam nadzieję, że spełni się to marzenie już za jakiś czas :)
    W mieście czuję się źle, a w bloku jeszcze gorzej :D

    Powodzenia w realizacji marzeń!:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mieszkankiem w centrum Krakowa nie pogardzilabym, oj nie....bo ja kocham Krakow...wychowalam sievw domu na wsi, potem musialam nauczyc sie zyc w duzym miescie, ale z pewnoscia kiedys wroce do korzeni:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie też domy zupełnie nie kręcą. Wolałabym mieszkanie w kamienicy lub loft :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Najpierw marzyłam o wyprowadzce z domu (dom wolnostojący ;P) do miasta (do bloku). Jak się wyprowadziłam to tęskniłam do domu rodzinnego i po 2 latach mieszkania na stancji do tego domu wróciłam. Chyba jednak nie jestem stworzona do mieszkania w bloku. Plusem było to, że było mniej powierzchni do ogarnięcia i nie trzeba było kosić trawy wokół ;P Ale jednak własny dom daje dużą swobodę, bo nie słychać sąsiadów, bo nie budzą nas ich hałasy, bo można otworzyć okno i nie czuć zapachu papierosów od sąsiada, który pali na balkonie. I tak to rozwiały się moje wizje cudownego mieszkania w bloku. Jednak wolę dom na wsi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najważniejsze,że znalazłaś swoje miejsce w którym czujesz się najlepiej :)))))

      Usuń
  7. chcialabym miec drewniany domek z widokiem na gory...meczy mnie ten miejski zgielk(zyje w miescie od 7 roku zycia,czyli juz 30 lat...chce spokoju,chce sluchac rechotu zab i koncertow swierszczy w trawie,chce wlasnrgo ogrodka i sadu ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy zamieszkałam na moim osiedlu, tuż obok mojego bloku było bajorko, powstałe na placu, na którym miał powstać kolejny blok. W tym bajorku zalęgły się żaby :) Rechotały niesamowicie dzień i noc :) Moje osiedle graniczy z lasem, śpiew ptaków i świerszczy to dla mnie chleb powszedni. Mam 30 minut piechotą do rodziców a 7 minut jadąc autem. Czego można chcieć więcej? A jednak :) Mniejszych opłat czynszowych i wszelakich z mieszkaniem związanych :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. również pozdrawiam i cieszę się,że jesteś zadowolona! :)

      Usuń
  9. marze o przeprowadzce sie do miasta,tutaj jest pieknie i spiew ptakow jaki slysze non stop jest przecudowny,i swierszcze ktore slysze latem i te laki pola lasy wszystko jest boskie
    Ale ja jestem mieszczuchem i pomimo wszystko tesknie do zycia,pospiechu ,gwaru,ludzi ,tlumow ,zapchanych autobusow ,ludzi siedzacych na fontannie ,korku ,marze o pieknym mieszkanku,moze byc nawet malutkie i ciasne,ale chce kiedy otworze okno slyszec i widziec miasto:P

    OdpowiedzUsuń
  10. oj, to mi się marzy gdzieś za miastem, choć też nie przesadnie daleko... pod lasem, z własnym ogrodem :) ja wychowałam się w centrum małego miasteczka, mieszkam do tej pory w starej kamienicy, a więc o ogrodzie mogę póki co pomarzyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mieszkanie w kamienicy jest cudowne wiem coś o tym ;)

      Usuń
  11. Doskonale rozumiem !
    Ja sobie nie wyobrażam mieszkać w innej dzielnicy Krakowa heh. A już w innym mieście to wogóle ! :P
    Jedynie mogłabym mieć gdzies jakiś kąt na wakacje tak jak Ty w Paryżu o ! ;)
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i oczywiście masz 3mać za to mocno kciuki żebyśmy w końcu przychodziły do siebie na ploty o każdej porze :D :*

      Usuń
  12. Byle gdzie, byle jak, byle jak najdalej od teściowej! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiedziałam,że to napiszesz kochana :D tak trzymaj! ;*

      Usuń
  13. Ja za to mam zupełnie odmiennie. Całe życie spędziłam w miejskim blokowisku. Przeprowadziłam się rok temu do lasu, totalnego lasu. Polana, sosna, polana, o, brzoza. I do czasu przeprowadzki byłam zwolenniczką miasta... Ale gdy już zaznałam tej ciszy, spokoju i intymności, gdy pijany sąsiad nie rzuca się pod klatką, gdy samochody nie trąbią mi pod oknem, gdy słyszę śpiew ptaków zamiast muzyki czy telewizora sąsiadów... W stu procentach wolę mieszkać poza miastem :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja jak na razie mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu w centrum miasta. Niedaleko mam do parku i praktycznie wszedzie, dlatego jest fajnie. Ale poniewaz to jednak centrum to jest dosyc glosno. Gdybym mogla to jednak wybrala bym maly domek z ogrodkiem (i fajnymi sasiadami;)) ale tak w poblizu centrum;) Tja, wymagajaca jestem ale pomarzyc moge;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. marzenia nie kosztują :) ale zbliżają choć trochę do realizacji ;)

      Usuń
  15. Myślę o domu, koniach i psach - no i pozostaje problem kto po nas wszystkich pospząta?
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  16. My na razie z racji pracy męża i ciagłych przeprowadzek nie myslimy o czterych kątach, zwyczajnie nie wiemy, gdzie miałyby one być ;) Ja podobnie jak Ty myślę jednak o mieście... może nie jakimś wielkim, ale jednak o mieszkaniu w mieście bardziej niz o domku, co też wielu dziwi :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja marzyłam zawsze o swoim mieszkaniu i o tym aby zostać na stałe w Krakowie :) Oba się spełniły ale odkąd pojawiła się na świecie Zosia teraz oboje z mężem marzymy o malutkim domku na obrzeżach - małymi krokami powoli idziemy w tą stronę :) czas pokaże jak się to ułoży :) najważniejsze aby być szczęśliwym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnie :-) życzę Ci tego szczęścia w malutkim domku :)

      Usuń
  18. Mój dom jest idealny, może tylko trochę zakurzony :D Mieszkam w małym miasteczku i nie zamieniłabym się za nic :D

    OdpowiedzUsuń
  19. My spełniamy swoje marzenie o domu:)) I to jest numer 1 na liście,pozdrawiam;))

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja mam swój dom. Na dzielnicy, na której się wychowałam. Po drugiej stronie ulicy mam rodziców. Z drugiej strony ulicy przyjaciółkę od dziecka. Dookoła lasy, jeziorka, spokój. Do centrum jest całkiem blisko. Jednak czasami marzy mi się mieszkanie w bloku/kamienicy/dom... nie ważne, bo głównie chodzi mi o Łódź ;p Może kiedyś spełnię to marzenie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja zostałam u siebie - jeśli chodzi o miejscowość :) Ale do rodzinnego domu (choć to pół kilometra ;) ciągnie mnie bardzo i tam zawsze będzie mój DOM :) Życzę spełnienia marzeń Kochana! :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Mnie się zawsze marzyła budowa z tego względu że można totalnie wszystko zrobić samemu, od początku po swojemu... No ale jestem jedynaczką i kiedyś kiedyś będę mieć dom po rodzicach i dom po dziadku... Co ja bym z trzecim zrobiła? ;p

    OdpowiedzUsuń
  23. Mi się marzy dom z wielkim tarasem, na którym bym mogła jeść latem śniadania.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szare serce

O Tak! Jestem 3 razy na tak :D Walentynki 2015 były niesamowite bez dwóch zdań! Bukiet kwiatów, które uwielbiam... obiad we dwoje... znacząca wymiana spojrzeń... wspominki... i wreszcie seans 50 twarzy Greya! Jak przy każdym filmie są zadowoleni i krytycy.... Moje odczucia? Totalnie się zakochałam :D Jestem oczarowana :) Główni aktorzy? Dakota Johnson - od razu ją polubiłam...co do Jamiego Dornana na początku nie byłam przekonana czy będzie odpowiedni do tej roli ale jak tylko zobaczyłam go w pierwszej minucie - wiedziałam,że tylko on może być Greyem! Było dokładnie tak jak sobie wyobrażałam podczas lektury :) nie widzę żadnych minusów a o plusach mogłabym rozmawiać non stop! Muzyka do filmu również mnie urzekła :) Reasumując całość to dla mnie strzał w 10!  Nie obchodzą mnie opinie,że to porno czy erotyka dla mamusiek...każdy ma swoje zdanie :P jedno jest pewne: w Greyu naprawdę można się zakochać... źródło

Wiosna coraz bliżej?

Temperatura i widoki za oknem wskazują na nadchodzącą wiosnę... Samopoczucie powoli się poprawia...zaczynamy 12 tydzień :) Luty przeleciał mi przez palce, gdzieś go zgubiłam pomiędzy pączkami a Greyem ;-) W domu niewielkie przemeblowanie,a dało więcej przestrzeni i zrobiło się lepiej... W głowie,serduchu i myślach powolutku wykluwa się wiosna... Mówiłam już jak kocham zupy? ziemniaczana,która wyszła spontanicznie okazała się rewelacyjna :D jeszcze dziś w pracy będę się nią raczyć z prawdziwą przyjemnością :) Wierzę,że z końcem pierwszego trymestru poczuję się już w pełni sił i w marcu odświeżę swoje włoski stęsknione jasnych pasemek :) pobuszuję też za ciuszkami i wreszcie znajdę czas na ploty z siostrą :) marzec zacznie się dość intensywnie: imieniny męża, urodziny siostry,a później badanie USG i może już okaże się kto zamieszkuje brzuch... tak więc byle do marca! luty pożegnam bez sentymentu...   źródło

1,2,3,4...

zastanawialiście się kiedyś nad upływem czasu? w dzieciństwie miałam go pod dostatkiem... dzień się dłużył...noc mijała szybko... człowiek zastanawiał się co z tym czasem zrobić... dzisiaj...muszę wszystko porządnie planować, organizować, zapisywać żeby ten dzień zapełnić maksymalnie ile się da i wszystko pozałatwiać... nie za bardzo mi się to podoba... a może nie liczyć godzin, lat...? jedno jest pewne: czas pędzi nieubłaganie...uświadomiłam to sobie po raz n-ty...tym razem w kolejce na badania okresowe do pracy...a przecież nie tak dawno je robiłam...ta...3 lata temu... źródło: internet