Przejdź do głównej zawartości

Jest inaczej...

Zupełnie inaczej...
Pierwsza ciąża przebiegła bezobjawowo poza opuchniętymi nogami pod koniec...
Druga zaczęła się spokojnie,ale w końcu dopadły...
przerażające mdłości...i rozrywający ból głowy...
złożyły mi wizytę w weekend...odpuściły w połowie niedzieli...
Jest lepiej...
poniekąd poznałam "typowe"dolegliwości ciążowe ;-)
mimo tego szczęście przepełnia mnie całą...
przeżywam bardziej świadomie niż poprzednio...
patrzę z innej perspektywy...i jest mi z tym bardzo dobrze!
a po pracy jadę do sklepu po....śledzie w śmietanie ;-)



                                                                         źródło

Komentarze

  1. a j myślałam że mdłości zarezerwowane są dla pierwszej ciąży...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie a w moim przypadku jest zupełnie inaczej ;)

      Usuń
  2. Pij herbatkę imbirową-jest idealna na mdlości(musi to być świeży imbir – możesz plasterek zalać filiżanką wrzątku albo wrzucić do zwykłej herbaty.)
    ja podjadałam dodatkowo migdały :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyobrażam sobie kochana, że to cudowny czas mimo tych wszystkich mdłości i bólu...
    i smacznego!
    słonecznego tygodnia kochana:)

    OdpowiedzUsuń
  4. W ciąży nie jestem,ale śledzia bym zjadła!

    Kochana, podobno każda ciąża jest inna, więc się sprawdza :) Cieszę się razem z Tobą, wiesz?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszy mnie to,że cieszysz się ze mną :)))
      to zapraszam na śledzika ;)

      Usuń
  5. Tak mówią, że każda ciąża diametralnie się od siebie różni ;)
    Oby dobre samopoczucie szybko wróciło :)
    No i śledzika też bym zjadła :P
    Buziaki :****

    OdpowiedzUsuń
  6. Heheh śledzie w śmietanie? Tak bez ciastka? ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bez :P wyobraź sobie,że zarówno w 1 jak i 2 ciąży nie mam smaka na słodkie :P

      Usuń
  7. Moze to tylko takie kaprysy organizmu, za chwil pare sie wszystko unormuje.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jedz śledzie, popijaj czekoladą, a poranne mdłości zaraz miną :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj współczuje :)
    jedz wszystko na co masz ochotę :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Niech te dolegliwości szybko mijają!

    OdpowiedzUsuń
  11. W pierwszej ciąży bajka, zero dolegliwości, zero problemówk, zachcianek i cw ogóle. Drugfa, już gorzej, zachcianki, mdłości, zmęczenie. No masakra. A ta trzecia. Uh, szkoda słów. Co ciąża to gorzej przechodzę.
    Smacznych śledzi:-)
    Pozdrawiam z Urwisowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ho ho miałaś przygody ;)

      Usuń
    2. Jeszcze mam. Smażyłać frytki o 1 w nocy? Ja nie tak dawno, dobrze, że były:-) albo opędzlowałam 30dag cukierków o 3- ciej, zaraz po tym jak Młodszy wypił mleko:-)
      Do porodu coraz bliżej a ja mam zachcianki jak na początku:-)

      Usuń
  12. To przeciez najpiekniejsze momenty, chocbys jezdzila po te zledzie co drugi dzien :) Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję że to było tylko tak żebyś zobaczyła "jak to jest" i już więcej te dolegliwości się nie pojawią :P

    OdpowiedzUsuń
  14. ojej, ja nawet nie wiedziałam, że w ciąży jesteś- gratuluję:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Na pewno druga ciąża jest bardziej świadoma:) No i faktycznie chyba ciąża ciąży nierówna. Gratuluję i życzę dużo zdrówka:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czy sledzie byly smaczne? ;) a tak powaznie to gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Serdeczne gratulacje ! :) I mam nadzieję, że dolegliwości związane z ciążą szybko miną.

    OdpowiedzUsuń
  18. To na śledzie syn będzie hehe :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Mnie mdłości ominęły zarówno przy córce jak i synu :) Zapraszam na konkurs na polepszenie nastroju: http://www.conchitahome.pl/2015/01/konkurs-badz-zorganizowana-w-tym-roku.html

    OdpowiedzUsuń
  20. Dolegliwości,to znak... Rodzi się nowe życie,i to jest cudowne:))

    OdpowiedzUsuń
  21. bo kazda ciąża jest inna. teraz jestem mądra bo to wiem:)

    OdpowiedzUsuń
  22. ja sobie to mogę tylko wyobrazić :) ale serdecznie gratuluję ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja drugą ciążę też przeżywałam inaczej. Macierzyństwo też jest inne, chyba jednak bardziej świadome.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szare serce

O Tak! Jestem 3 razy na tak :D Walentynki 2015 były niesamowite bez dwóch zdań! Bukiet kwiatów, które uwielbiam... obiad we dwoje... znacząca wymiana spojrzeń... wspominki... i wreszcie seans 50 twarzy Greya! Jak przy każdym filmie są zadowoleni i krytycy.... Moje odczucia? Totalnie się zakochałam :D Jestem oczarowana :) Główni aktorzy? Dakota Johnson - od razu ją polubiłam...co do Jamiego Dornana na początku nie byłam przekonana czy będzie odpowiedni do tej roli ale jak tylko zobaczyłam go w pierwszej minucie - wiedziałam,że tylko on może być Greyem! Było dokładnie tak jak sobie wyobrażałam podczas lektury :) nie widzę żadnych minusów a o plusach mogłabym rozmawiać non stop! Muzyka do filmu również mnie urzekła :) Reasumując całość to dla mnie strzał w 10!  Nie obchodzą mnie opinie,że to porno czy erotyka dla mamusiek...każdy ma swoje zdanie :P jedno jest pewne: w Greyu naprawdę można się zakochać... źródło

Wiosna coraz bliżej?

Temperatura i widoki za oknem wskazują na nadchodzącą wiosnę... Samopoczucie powoli się poprawia...zaczynamy 12 tydzień :) Luty przeleciał mi przez palce, gdzieś go zgubiłam pomiędzy pączkami a Greyem ;-) W domu niewielkie przemeblowanie,a dało więcej przestrzeni i zrobiło się lepiej... W głowie,serduchu i myślach powolutku wykluwa się wiosna... Mówiłam już jak kocham zupy? ziemniaczana,która wyszła spontanicznie okazała się rewelacyjna :D jeszcze dziś w pracy będę się nią raczyć z prawdziwą przyjemnością :) Wierzę,że z końcem pierwszego trymestru poczuję się już w pełni sił i w marcu odświeżę swoje włoski stęsknione jasnych pasemek :) pobuszuję też za ciuszkami i wreszcie znajdę czas na ploty z siostrą :) marzec zacznie się dość intensywnie: imieniny męża, urodziny siostry,a później badanie USG i może już okaże się kto zamieszkuje brzuch... tak więc byle do marca! luty pożegnam bez sentymentu...   źródło

1,2,3,4...

zastanawialiście się kiedyś nad upływem czasu? w dzieciństwie miałam go pod dostatkiem... dzień się dłużył...noc mijała szybko... człowiek zastanawiał się co z tym czasem zrobić... dzisiaj...muszę wszystko porządnie planować, organizować, zapisywać żeby ten dzień zapełnić maksymalnie ile się da i wszystko pozałatwiać... nie za bardzo mi się to podoba... a może nie liczyć godzin, lat...? jedno jest pewne: czas pędzi nieubłaganie...uświadomiłam to sobie po raz n-ty...tym razem w kolejce na badania okresowe do pracy...a przecież nie tak dawno je robiłam...ta...3 lata temu... źródło: internet